Założę się że niektórzy z was zdziwili się że przeczytałam książkę Kinga...
Devin Jones, student college’u, zatrudnia się na okres wakacji w lunaparku, by zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Tam jednak zmuszony jest zmierzyć się z czymś dużo straszniejszym: brutalnym morderstwem sprzed lat, losem umierającego dziecka i mrocznymi prawdami o życiu – i tym, co po nim następuje. Wszystko to sprawi, że jego świat już nigdy nie będzie taki sam...
Życie nie zawsze jest ustawioną grą. Czasem nagrody są prawdziwe. Bywają też cenne.
Pasjonująca opowieść o miłości i stracie, o dorastaniu i starzeniu się – i o tych, którym nie dane jest doświadczyć ani jednego, ani drugiego, bo śmierć zabiera ich przedwcześnie.
Czy się zdziwiłam? Na pewno... ale czy pozytywnie? Niezupełnie...
Kupiłam tę książkę, ponieważ chciałam w końcu przeczytać jakiś horror, zamiast tego dostałam wzruszającą opowieść. Nie jestem rozczarowana, tylko zdziwiona....
Czy u Kinga, zawsze jest tak, że jeżeli książka ma około 330 stron, to przez pierwsze 250 nic się nie dzieje?
Czy może ja mam takie szczęście?
Na pewno jeszcze zabiorę się za jego książki, ale mam nadzieję że będą chociaż trochę straszniejsze :)