sobota, 8 marca 2014

Hope


Często spotykam się z ludźmi, którzy nie wierzą w siebie, w swoje marzenia. Współczuję im.
Dlaczego?
Bo czym jest życie bez spełnionych marzeń i wierzeń?
Niczym.
Mi samej bardzo tej nadziei brakowało i to bardzo długo. "Po co wierzyć w siebie" "Nie uda mi się" mówiłam. Byłam w wielkim błędzie.
W grudniu dostałam książkę napisaną przez moją idolkę - Demi Lovato, od tamtej pory zmienił się w wielkim stopniu mój tok myślenia.
Zmieniło się postrzeganie swojej osoby, zaczęłam wierzyć w siebie, zaczęłam akceptować swoje ciało, co było bardzo trudne. Nie dobijałam się już swoją wagą, albo po prostu tym, co mi się w moim ciele nie podobało.
Demi ma wielką moc. Głównie dlatego, że sama przeszła przez piekło, wie co to ból i cierpienie. Przez wiele lat nienawidziła siebie, a przez rówieśników była wyzywana... przykre, prawda? Pomogła jej dopiero terapia.
Wiele razy spotkałam się z powiedzeniem "Nadzieja jest matką głupich". Idiotyzm.
Ja bym bardziej powiedziała "Nadzieja jest matką inteligentnych, bo to ona jest najważniejszą wartością w życiu".

niedziela, 2 lutego 2014

Y.O.L.O


Jestem optymistką, mimo iż uwielbiam biało-czarny wygląd bloga, to na prawdę, nie widzieliście bardziej radosnej osoby ode mnie.
Tak na prawdę nawet mając cztery latka, ciężko chorując i leżąc w szpitalu na onkologii i hematologii, byłam najbardziej uśmiechniętym dzieckiem na oddziale. Był pewien czas, w którym może nie byłam pesymistką, ale zdecydowanie nie należałam do optymistów, chyba byłam realistką...grr...
Ostatnio natomiast stwierdziłam, że należy żyć chwilą, cieszyć się każdym dniem, bo nie wiadomo co przyniesie następny. Oczywiście sama do tego nie doszłam. Pomogła mi w tym moja idolka - Demi Lovato. Demi napisała książkę "Bądź swoją siłą". Zmieniła ona moje postrzeganie świata o 360 stopni.
Ale przechodząc do tematu posta, dlaczego właściwie "Y.O.L.O"? Przecież to jest takie "gimbusiarskie", jak to niektórzy mówią, Dla mnie, to całe "jolo", to motto życiowe. Uświadamia mi, że należy robić niektóre rzeczy bez większego zastanowienia, bo w końcu żyje się tylko raz, a ja nie chcę żałować swoich decyzji pod koniec swojego żywota.
Czy to jest trochę bezmyślne?
Możliwe.
Tylko, że ja nie traktuję tego w 100% dosłownie. Według mnie mamy postępować tak jak wyżej powiedziałam, ale nie możemy tego robić wolną ręką, bo wtedy to faktycznie jest bezmyślność.
Mam nadzieję, że chociaż poniekąd mnie zrozumieliście ( a mnie zrozumieć jest trudno ).
Miłego wieczoru.

piątek, 31 stycznia 2014

Nienawidzę


Tak na prawdę wiele razy spotkałam się z ogólnym hejtem na moją osobę. Cóż... przyzwyczaiłam się, że ludzie nie mają się czego czepiać, więc szukają dziury w całym, ale są sprawy, które nawet mnie zadziwiają...
A więc przyszedł czas aby sobie ponarzekać ^^
1. Rozumiem, że gdy jakieś dwie osoby się pokłócą, to wyolbrzymiają nawzajem swoje złe cechy, ale żeby do takiego stopnia jak to robią niektórzy? Błagam...
2. Ogólnie nie przejmuję się hejtami z anonima na asku chociażby, ale jest to irytujące, jak niektóre osoby potrafią być upierdliwe...
3. Nienawidzę, gdy ktoś jest nietolerancyjny... tak na prawdę nie potrafiłabym się przyjaźnić z taką osobą, bo mnie irytują. Potrafię zrobić meeega aferę, gdy słyszę jak ktoś obraża inne orientacje seksualne, religie, upodobania muzyczne etc. Pierwszy lepszy przykład jest związany ze znajomym mojej mamy, którego jedynym zajęciem jest obrażanie ludzi homo... ostatnio jak mu awanturę zrobiłam, to się zamknął XDD
4. Nienawidzę ludzi, którzy się nie znają, a się wypowiadają
5. Wolę żeby ktoś był szczery do bólu, niż kłamał jak z nut...
6. Nienawidzę dwulicowości
7. Nienawidzę niemieckiego
8. Nienawidzę disco-polo
9. Nienawidzę, gdy ktoś podważa fakt, iż jestem Parawhore, szczególnie, że jestem w tym fandomie od przeszło 4,5 roku.
10. Ludzi irytujących, którzy za Tobą łażą, pytają się o wszystko co i jak robisz, wkładają że prawie łeb do Twojego telefonu, gdy z kimś piszesz
11. Ludzi - swatek też nienawidzę...

Znalazło by się coś jeszcze, ale szczerze jestem zmęczona po całym tygodniu, więc zaległości odrobię jutro ^^

poniedziałek, 20 stycznia 2014

By the way, I'm stupid


4 miesiące.... 4 MIESIĄCE MNIE NIE BYŁO... sama nie wierzę w to co mówię...
Tak na prawdę ta przerwa ( ogromna przerwa ) jest spowodowana brakiem czasu... co ja gadam, ja po prostu jestem leniwa...
No cóż, ale wracam... w sumie zawsze tak mówię, a gówno robię, ale trudno, przeżyjecie :))
Dlaczego mnie nie było?
1. Konkursy i to chyba jest największy powód. Jako iż brałam udział w 7 olimpiadach + dyktandzie z angielskiego, a przeszłam do miejsko - gminnego z 5, a do wojewódzkiego ( finał ) z 2 ( a miejsko - gminnego, w sumie nie pisałam jeszcze z techniki ) + to nieszczęsne dykando, z którego też przeszłam do finału.
2. Jestem w 6 klasie i nauczyciele nas wałkują, bo test 6-klasisty ( którego mam nadzieję, że nie będę pisała, bo jestem w finale z polskiego ^^ )
3. Moje czyste lenistwo
4. Nie mam pomysłu na podpunkt czwarty... a właśnie, BRAK POMYSŁÓW -,-'

Z tego wszystkiego nie tylko przestałam pisać na blogu, ale też nie piszę żadnych opowiadań i czytam mało książek aktualnie ( co w moim wypadku jest już chorobą psychiczną -,-' )...
Aż wstyd się przyznać...

Ale oprócz tych złych rzeczy, to muszę się pochwalić, że jadę do Opola na koncert Dawida 7 lutego <3!
Oceny na półrocze są dobre, ale mogłyby być lepsze... to znaczy, będzie powyżej 5.0, ale mogłoby być tak czy siak lepiej...
Gram dalej na gitarze i dalej śpiewam ( tz. wyję ).
Hmm... coś jeszcze?...
Aham! Tak, mi też się nie podoba wygląd bloga i staram się go jakoś zmienić, ale dalej jestem zawalona robotą, więc nie wiem czy mi się to póki co uda...
To chyba tyle na dzisiaj :)
Jeżeli macie jakieś pytania, to można wejść na mojego aska - http://ask.fm/LuluKane
Miłego dnia :)

środa, 20 listopada 2013

Marzenia i ich spełnienie


Każdy ma marzenia. Niektórym marzy się najnowsze auto, sława, a innym kubek gorącej herbaty i po prostu spokój. Bywa czasami tak, że są one ciężkie do spełnienia, ale NIGDY, nie są "niemożliwe".
Nie raz, spotkałam się, że ktoś wyśmiewał czyjeś marzenia, bo są "głupie"...
Ludzie bez pragnień, są biedni. Nie mają wyobraźni...

Mam skłonność do życia we śnie, do zmyślania sobie ludzi i sytuacji. Do urabiania życia na kształt teatru. Do nierzeczywistości.
Agnieszka Osiecka ”Listy z Londynu do Kubusia Puchatka”

Dlaczego właściwie tak zaczęłam posta? ;)
Bo też mam marzenia, które są mało prawdopodobne, a mimo to, wierzę w ich spełnienie.
"Jesteś naiwna..." - Pewnie jestem, ale wolę być osobą "naiwną", niż osobą bez ambicji.
Jednym z moich marzeń, jest studiowanie na Oxfordzie i mieszkanie w Londynie ( tak, widzę twój kretyński uśmieszek przed monitorem ;> ). 
Chciałabym spotkać swoich idoli. Chciałbym powiedzieć, ile im zawdzięczam. Po prostu ich przytulić.

Chciałbym przenieść się do Hogwartu i choćby przez chwilę pobyć Gryfonem ;p
Chciałbym mieć bibliotekę w domu...
Chciałbym jeździć na koncerty ulubionych wykonawców...
Jedno z moich marzeń, spełni się w tą niedzielę ;3
Spotkam Dawida Kwiatkowskiego, będę mogła go przytulić i zrobić sobie z nim zdjęcie...
I ja życzę wam, aby wasze najskrytsze marzenia się spełniły ;3

środa, 30 października 2013

Carrie

Byłam 2 tygodnie temu na Carrie w kinie ( recenzja filmu niedługo ). Jako iż miałam napisać opowiadanie na polski, właśnie o tej tematyce ( ale zerżnęłam z filmu xD ) postanowiłam że w sumie mogę to dodać ;)

Życie każdego człowieka, wiąże się z chwilami szczęśliwymi, ale też tymi, o których chcielibyśmy zapomnieć. Normalnie, moglibyśmy powiedzieć, że te chwile się nawzajem uzupełniają. Raz jest gorzej, a za drugim razem lepiej. Niestety, ale w życiu niektórych panuje tylko czas zły i o takim właśnie człowieku chciałabym Ci opowiedzieć.
Carrie nie była lubiana przez swoich rówieśników, z powodu matki - fanatyczki religijnej. Chodząc po korytarzach, zwieszała głowę i starała się iść jak najbliżej ściany aby nikomu nie zawadzać. Zdarzały się oczywiście osoby, które zachowywały się w stosunku do niej w miarę normalnie ( co nie oznacza, że z szesnastolatką ktokolwiek rozmawiał ), ale ogólnie rzecz biorąc, to ją po prostu wyśmiewali, wymyślali przezwiska... "psycholka", "dziwaczka"...
Na lekcjach również siedziała cicho, jak mysz pod miotłą, a każde słowo, wypowiedziane przez nią, zostawało okrutnie komentowane przez klasę, a nawet nauczyciela.
Kiedy wracała ze szkoły, też nie czekało na nią ciepło rodzinnego domu. Matka wychowywała ją samotnie i miała złe sposoby na wychowanie córki. Zamykała ją w piwnicy i kazała się modlić " o wybaczenie ", po czym otwierała drzwi dopiero po paru godzinach. Krzyczała do szesnastolatki, że jej nie chciała, że jest do niczego, że jest swej rodzicielce nie posłuszna i najlepiej by było, gdyby w ogóle się nie urodziła...
Była odizolowana od świata zewnętrznego. Gdy ktoś podchodził do Carrie, nawet mając dobre zamiary, dziewczyna uciekała, chowała się w łazience.
Czytasz to i myślisz, że dziewczyna była słaba. Nic bardziej mylnego... Ona była najsilniejszą osobą, jaką w życiu widziałam. Szkoda że uświadomiłam sobie to dopiero teraz.
Jej już nie ma. Nie wytrzymała tego całego napięcia i popełniła samobójstwo.
Wiem, że to dziwne, ale mimo to, Carrie White jest dla mnie wzorem. Przez szesnaście lat, zmagała się z całym otaczającym ją światem, a ja nie mogę znieść zwyklłj kłótni z przyjaciółką. To przykre, że całe zło świata, skupiło się właśnie na niej. To przykre że nikt jej nie pomógł... to przykre, że JA jej nie pomogłam...
To ja czuję się winna za jej śmierć, za to, że jej zwyczajnie nie zapytałam. Wiem, że by uciekała ode mnie, ale przynajmniej nie miałam bym tego strasznego poczucia, że to moja wina...
" Tego czasu, niestety nie odzyskamy... nie odzyskamy też życia Carrie White." - takie były słowa dyrektora na jej pogrzebie.
Po tym, jak się zabiła, atmosfera w szkole zmieniła się. Osoby, które na co dzień drwiły z niej, siedziały teraz pod szafkami i płakały. Po prostu. Były to szczere łzy bólu.


poniedziałek, 16 września 2013

Coś a'la Pretty Little Liars :)

Miałam napisać wypracowanie na temat " Te wakacje wiele mnie nauczyły ". Nie miałam pomysłu, więc zaczerpnęłam go trochę z PLL :)

- Mela, chodź tu i się pokaż! - wrzasnęła z drugiego pokoju Ali.
Czułam się wręcz zażenowana. I co? Mam po prostu tam wejść? I to,  w dodatku w tej obcisłej sukience?
-Uhmm... już idę - odparłam z lekką niechęcią, po czym otworzyłam drzwi i wparowałam do pokoju, cały czas naciągając "ubranie", w taki sposób, aby chociaż trochę, zakrywało mi uda.
Nagle moje przyjaciółki wybuchnęły takim śmiechem, że nawet głucha sąsiadka znad przeciwka, to usłyszała.
- Wyglądasz bosko. - odparła, nadal śmiejąc się, Eli. - Teraz bez przeszkód możesz iść na bal.
- Dobra, dobra. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Przypominam wam, że ja też, przygotowałam dla was ubrania.
Zaczęłyśmy się przebierać, wymieniać ubraniami, tak, jak robiłyśmy to każdego roku. Był koniec wakacji. Zawsze wtedy, umawiałyśmy się w domu, którejś z nas i tam nocowałyśmy.
Ale w tym roku, doszedł jeszcze jeden punkt programu, a mianowicie, opowiadanie sobie strasznych historii. Nie jestem w tym dobra, więc stwierdziłyśmy, że zaczniemy od mistrzyni, czyli Alison.
Zgasiłyśmy światło, usiadłyśmy w kółku, zapaliłyśmy świeczkę na środku, a Ali zaczęła opowiadać.
- Była ciemna i ponura noc.  5 przyjaciółek zgubiło się w lesie. Kompletnie nie wiedziały co robić. Nagle, zaczęła znikać jedna, po drugiej. Zostały dwie. Obiecały sobie, że nigdy się nie opuszczą i że nie pozwolą by którejś z nich stała się krzywda. Jednak obietnicy nie dotrzymały. Nagle jedna zniknęła. Dziewczyna została sama. Szukała ich całą noc, ale bez skutku. Na sam koniec sama zniknęła. Od tamtej pory, każdy kto tam i  wejdzie zaburzy spokój mieszkańców tego lasu, zostanie potępiony i skończy jak one.
Zapadła wyczekująca cisza.
- I co? To koniec? - zapytała zdziwiona Hania. - Myślałam że amerykanie ( a pamiętajmy że Ali gdy miała 5 lat przeprowadziła się do Polski z USA ) są lepsi w te klocki niż polacy...
- Bo są! - Emila chciała obronić Alison, ale była dość nieśmiała i jak na nią spojrzałyśmy, to od razu odwróciła wzrok.
- Jestem zmęczona. - odparła, wyraźnie zaniepokojona Ali. Coś ją dręczyło. - Może się położymy?
- W sumie to też chciałabym się już położyć spać. - poparła Alison Ewelina.
W tym roku ja byłam gospodarzem naszej corocznej imprezy pożegnania lata i spałyśmy w stodole, w której jako jeszcze małe dziewczynki, bawiłyśmy się.
Stodoła nie była ponura, a wręcz przeciwnie. Miała kolorowe ściany ( to chyba dlatego, że jak miałyśmy po 8 lat, to stwierdziłyśmy że Hania jest jak Picasso i powinna coś namalować, na to ona wzięłam lakier do paznokci i zaczęła lać po ścianach. Byłyśmy zachwycone i same też zabrałyśmy się do roboty. Na sam koniec naszej "pracy" stwierdziłyśmy, że odwaliłyśmy kawał dobrej roboty. ) i normalne meble, jako iż traktowaliśmy ją jako domek gościnny. Ogólnie mówiąc, bardzo przyjemnie tam się spało.
Obudziłam się w środku nocy. Zawsze tak się działo, gdy byłam zdenerwowana, ale tym razem przecież było świetnie, więc nie wiem w sumie dlaczego tak się stało.
Popatrzyłam na śpiwór Ali. Był pusty.
Wybiegłam przerażona przed domek. Zaczęłam nawoływać Alison, ale nic to nie dało. Nagle zobaczyłam, jak Hania, Ewelina i Emilia wybiegły przed budynek, tak samo przerażone jak ja.
Nie potrafiłyśmy jej znaleźć. Przeszukałyśmy praktycznie każdy zakamarek dookoła całej posiadłości moich rodziców. Nigdzie. Jej. Nie. Było.
W końcu sprawa trafiła na policję.
Minęły dwa lata od zaginięcia Ali, a jej nadal nie ma. Czasami, mam wrażenie, że jak otworzę drzwi, to ona stanie na werandzie i powie coś w swoim stylu, typu - " Dobrze się schowałam?".
Tamte wakacje nauczyły nas wiele. Po pierwsze, losu się nie kusi ( znając Alison, to pewnie poszła do lasu żeby nam zaimponować ). Po drugie, czasami trzeba być bardziej empatycznym, a my nawet nie zapytałyśmy, czy coś się stało i dlaczego była taka smutna.